A-PACZE od psów rasowych, czyli komu nie sprzedawać szczeniaków!
Jestem hodowcą psów rasowych z ponad 20-letnim doświadczeniem, a jednak cały czas zaskakują mnie niektóre sytuacje przy sprzedaży szczeniąt. Wyjątkowo namolni są notoryczni i uporczywi Indianie A-Pacze, czyli ludzie z hasłem „a pacze tylko sobie”. Ci od „paczenia” dla weekendowej rozrywki są ostatnimi czasy coraz częstszym elementem pejzażu hodowców psów.
Kim są nieodpowiedzialni zakupowicze? Tym razem skupiamy się właśnie na nich, pamiętając o tym, że tekst nie dotyczy wszystkich licznych przecież normalnych, cennych i pięknych dusz, które zapragnęły mieć w domu psa.
Kłamcy od wielu wersji
Po pierwsze, sprzedając psy, warto przeprowadzić wcześniej odpowiedni wywiad. W jakim wieku są dzieci nabywców, jakie posiadają nabywcy warunki w domu, jaki jest ich czas pracy itd. To ważne, by w kilku rozmowach dopytywać o to samo, bo często kłamcy nie pamiętają swoich kłamstw i zmieniają wersje. To trochę przypomina policyjne przesłuchanie, ale – proszę mi wierzyć – warto dla dobrostanu zwierząt przyjrzeć się kupującym nasze szczenięta. Jeśli wychwycimy zmienianie wersji i pojawią się kłamstwa, wiemy już jedno: nie sprzedajemy tym ludziom psów.
Dobór aktywności pana do potrzeb psa
Po drugie, trzeba dopytać o aktywność nowej rodziny i znajomość rasy. To bardzo istotne, bowiem czasami rasa którą hodujemy z góry nie jest kompatybilna z prowadzonym przez potencjalnych nabywców trybem życia. W tym momencie warto doradzić osobom zainteresowanym inna rasę, a naszej nie sprzedawać.
Stop pseudohodowcom!
Po trzecie i to jest bardzo ważne, należy wystrzegać się osób, które wymyśliły sobie w swojej uronionej fantazji, że kupią jak najtaniej psa rasowego, niby nie do hodowli, a w zamysłach już mają plany hodowlane i dziesiątki tysięcy złotych na koncie. To jeden z nastraszniejszych typów nabywców. To często ludzie bez wiedzy, warunków, umiejętności, ale z wysoko rozwiniętą pazernością materialną. Jak ich rozpoznać? Wystarczy zaproponować sterylizacje czy kastrację i już robią się schody. Powiedzą najczęściej „po co tyle problemu, zrobimy to sami”. Oczywiście, nie można generalizować, osądzać pochopnie. Po części, zawsze jesteśmy nieco skazani na własny nos, intuicję.
Primo, umowa
Odpowiednio sporządzona umowa wysłana wcześniej na email już zaoszczędzi hodowcom dużo czasu. Przy dzisiejszej technice, zgodnie z hasłem „wujek Google wszystko ci powie”, warto prześledzić, czy za naszymi potencjalnymi nabywcami nie ciągną się czarne pseudohodowlane historie. Warto poświęcić chwilę by sprawdzić nabywcę waszego pupila, którym opiekowaliśmy się od chwili narodzin. To my hodowcy wiemy ile pracy, czasu i wyrzeczeń trzeba by się udało, a nasz szczeniak to nie jest worek kartofli, który można sprzedać byle jak i byle komu.
Secundo, asertywność
Choć chyba najważniejszą rzeczą jest asertywność. Jeśli jesteście już po spełnieniu wszystkich formalności on-line, rozmowach telefonicznych, wywiadzie, przyjęciu zaliczki czy zadatku, a w dniu odbioru przy bezpośrednim poznaniu nabywców macie nadal wątpliwości… nie sprzedawajcie szczeniąt! Nikt Was do tego nie zmusi. Bądźcie asertywni i nie ulegajcie hasłu „ale przejechaliśmy tyle kilometrów”, „w domu wszyscy czekają” czy „co z pana/pani za człowiek?”. Miejcie gest, oddajcie za paliwo i nie sprzedawajcie, kiedy macie wątpliwości co do przyszłego dobrostanu waszych psów.
Prosta rada
Uważajcie na tzw. „APACZE”. To grupa ludzi nudzących się w domu, nie potrafiących zagospodarować w odpowiedni sposób swojego wolnego czasu, jeżdżąca z hodowli na hodowlę po to by rzec w końcu „A JA TYLKO PACZE”.
A-PACZE są coraz częstszym zjawiskiem. Chcą popatrzeć i często pokazać dzieciom jak wyglądają szczeniaczki i stwarzają przy tym ogromne zagrożenie przenoszenia przeróżnych chorób z innych miejsc, hodowli, które chwilę wcześniej odwiedzali.
Jak ich rozpoznać? Często nie wiedzą czy chcą kupić suczkę czy pieska; dopytują o inne szczeniaki, bo może też chcieliby obejrzeć i nagminnie dzwonią właśnie w weekend, bo mają dużo czasu, by popatrzeć. Dzwonią z waszych okolic, by za daleko nie jeździć ze swoimi dziećmi i już za godzinkę są gotowi przyjechać „POPACZEĆ”.
Co robić? Pod bramą, drzwiami, zadajemy im pierwsze proste pytanie. Jeżeli są z dziećmi, to kierujemy je do dziecka. Np. pytamy tak: „Czy państwo już dziś nie byliście obejrzeć szczeniaczków w hodowli mojej przyjaciółki?” Jeżeli odpowiedz jest twierdząca i okraszona dodatkiem, że przyjechali „ TYLKO POPACZEĆ”, już dziękujemy za odwiedziny, tłumacząc, że takie zachowanie prowadzi do przenoszenia chorób i jest bardzo nieodpowiedzialne. A TO WY odpowiadacie ze swoją hodowlę i szczenięta.
Dominika Kłosińska
Sędzia Kynologiczny World Kennel Union
fot. collage Pixabay.com