Dlaczego nie wierzę Fundacji Viva!? Felieton Redaktora Naczelnego
W najnowszym spamie od Fundacji Viva! wyświetliła mi się reklama grudniowego numeru pisma „Vege”. A w nim ten sam coroczny refren o karpiach i te same zbiórki pieniążków.
„Bądź głosem ryb! Reaguj, gdy widzisz niehumanitarną sprzedaż żywych karpi. Podwodne więzienie – akwaria przeważnie służą wyłącznie jako dekoracja, a co z dobrostanem ryb?” – to rybie tematy z „Vege” Fundacji Viva! Teoretycznie nic złego, ale co się kryje za rybią perspektywą Vivowców?
Fundacja Viva! rączkami mec. Katarzyny Topczewskiej doprowadziła do skazania na karę więzienia (bez zawieszenia!) starszego człowieka, inwalidy, za to, że sprzedawał karpie świąteczne i ucinał im głowy gilotyną, a wcześniej owych ryb nie ogłuszał. Pomijając filozofię świadomości ryb i tego, czy gilotyna jest mniej humanitarna niż ogłuszający rybę młotek, więzienie dla inwalidy, prostego człowieka, bo zabił karpia? Hmmm
Fundacja Viva! po wyroku nie kryła spazmatycznej radości! Do więzienia z nim! – krzyczeli Vivowi internauci. Później zaś były łzy, kiedy okazało się, że sąd apelacyjny zwolnił starszego i ubogiego mężczyznę (rencistę) z odsiadki za karpie.
Nie wierzę Fundacji Viva!, że chodzi o humanitarną sprzedaż karpi. Dla nich karp to kręgowiec, zwierzę i to w sensie święto-ontologicznym. a więc wege-vivowcy uważają, że karpie należy kochać, a nie je zjadać. I to jest cel ich wszelkich akcji. A skoro mamy karpie, to wzięli się za akwarystów. Tak przy okazji. Okazuje się, że już nie tylko lisy w klatkach, ale welony w akwariach należy uwolnić! Następnym etapem będzie zakaz zabijania komarów i nie żartuję. Tak będzie!
Co jeszcze proponuje Fundacja Viva! w grudniowym „Vege”? Oczywiście artykuły o ekologii, ochronie Planety, globalnym ociepleniu, apokaliptycznej wizji świąt bez śniegu, za to z sielankową wizją świąt bez karpia i bez jakichkolwiek ryb czy mięsa.
Dowiemy się, że fajerwerki są złe także na pustkowiach, bo mogą je usłyszeć zwierzęta leśne i o tym, że o ile sądy już zaczęły stawać po stronie psów i kotów, to inne zwierzęta dalej mają przechlapane. Oczywiście w tle wyświetlają się chociażby zwierzęta hodowlane i jak zwykle podskórna niechęć Vege-aktywistów do rolników czy jakichkolwiek hodowców.
Dlaczego tego wszystkiego nie kupuję? Dlatego, że Fundacja Viva! to polska satelita brytyjskiego kolosa; to organizacja o milionowym budżecie, która jest profesjonalistą w zbieraniu pieniędzy i której dowodzi Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Viva!, dłużnik, który w sądzie twierdził, że długów nie odda, bo w Vivie ma pensję 1500 złotych (ponad dwa razy mniej niż jego zastępca!), a innej pracy szukać nie będzie, bo te, które znajduje, nie są zgodne z jego prozwierzęcym światopoglądem… Kupujecie to?
Ale idą święta, ludzie będą chcieli pokazać sobie, że są dobrzy. Nie pójdą do domu dziecka, żeby skonfrontować się z taką rzeczywistością. Zobaczą jakiegoś kotka w schronisku, przeczytają w poście na FB jak ów kotek ma na imię; doczytają obowiązkową historię o złym panu, krzywdzie i porzuceniu i przeleją 50 złotych i tym samym swoje sumienie na Boże Narodzenie będą mieli załatwione. Najtańsza forma na bycie dobrym człowiekiem i jeszcze takim prozwierzęcym, ekologicznym itd.
Święta to czas żniw dla takich fundacji jak Fundacja Viva, która w ciągu roku walczy z piciem mleka (porównując krowy do Żydów w czasie II wojny), a na święta na bazie ratowania karpi, sklepików on-line i zrzutek w sieci uzbiera pokaźną sumkę.
Chociaż z drugiej strony, nic nie przebije zrzutek WWF na ratowanie rysia, ale to już inna organizacja i inna historia…
Robert Wyrostkiewicz – napsitemat.com.pl
fot. wS (1), ŚR (2)