Genotyp i fenotyp decydują o rasowości

 Genotyp i fenotyp decydują o rasowości

Piotr Kłosiński z PPK i  Beata Krupianik z Fundacji „Karuna” w ZWIERZOstacji o badaniach genetycznych, rasowości psów i kotów oraz dokumentacji tworzonej przez hodowców w świetle projektu nowej Ustawy o hodowli psów i kotów rasowych.

 

B.K.: Piotrze, trochę słów wyjaśnienia, kiedy zwierzę staje się rasowe? Ile pokoleń…

P.K: To jest bardzo proste. Zwierzę rasowe to zwierzę o odpowiedni genotypie i fenotypie, czyli musi wyglądać tak samo jak dana rasa i musi mieć odpowiedni genotyp. Koniec, kropka.

B.K.: Ja tu wtrącę jedną rzecz, dlaczego Piotr jest osobą absolutnie do tego najlepszą, żeby o tym też mówić. Dlatego, że Piotr jest od kilkunastu lat międzynarodowym sędzią. Piotr wie, o czym mówi, po prostu.

P.K.: Beata, zwierzę rasowe to zwierzę o odpowiednim genotypie i fenotypie. Wszystkie pokolenia, które są zapisane, dają nam możliwość czerpania wiedzy z historii przodków. Rodowód jako rodowód, jest dokumentem, który powinien potwierdzać pokolenia. Jest trzypokoleniowy rodowód, ale oczywiście, może być cztero lub pięcio. Związek kynologiczny te księgi rodowodowe prowadzi od wielu lat, bo jest najstarszą organizacją. Moim zdaniem one będą bardzo rzetelnie prowadzone, jeśli wprowadzony będzie obowiązek badań genetycznych, profilowych. Mało tego, będzie możliwość porównania próbki genetycznej z przodkiem, niepodlegająca dyskusji. Nie może tego zastrzec hodowca ani organizacja, tylko jeżeli kupujecie psa czy kota i chcecie sprawdzić, czy jest po tych rodzicach, oddajecie próbkę genetyczną waszego pupila do badań. To badanie potwierdza albo zaprzecza na przykład, że pupil pochodzi o tych rodziców i wtedy mamy pewien problem.

B.K.: Nie ma dokładniejszej możliwości sprawdzenia niż badanie genetyczne. Tak jest przecież także w naszym ludzkim świecie. Na ten moment to najlepsze rozwiązanie.

P.K.: Ja w ogóle, Beata, uważam, że te najbliższe dziesięć lat pokaże, że na badaniach genetycznych musimy się oprzeć. Bo przez tą genetykę daje się wykluczać wiele wad, chorób, które są przenoszone. W większości hodowli hodowcy to nie są osoby, które zajmują się tym zawodowo. Tych, którzy nie pracują nigdzie, bo zajmują się właśnie zawodowo chowem, jest koło 10 procent.

B.K.: To mało. Czy to są więksi hodowcy, mają więcej ras?

P.K.: Nie, nie, niekoniecznie. Ja uważam, że ci, którzy nie pracują są lepszymi hodowcami od tych pracujących, bo więcej czasu mogą poświęcić na szkolenie, na te rzeczy. A ci, którzy mają jedną suczkę czy dwie i ją rozmnożą od czasu do czasu, pracując zawodowo, mając gromadkę dzieci, dość mało czasu poświęcają na edukację. Dlatego w naszej roli jest to, żebyśmy w jak najłatwiejszy i najprostszy sposób im tą wiedzę dostarczyli, jeśli chodzi o projekt ustawy o hodowli psów i kotów rasowych,  stawiamy właśnie na edukację hodowców i przestrzeganie  standardów  tworzenia dokumentacji. Wiele organizacji ogranicza się  do wydawania dokumentów, które nie mają żadnych podstaw merytorycznych, a które nie są dokumentami z drzewa genealogicznego. One powinny przestać istnieć. Należy rzetelnie sprawdzać hodowców, rzetelnie prowadzić dokumentację. W myśl projektu ustawy tego rodzaju organizacje nie będą mogły wprowadzać zwierząt do obrotu, bo taka organizacja nie uzyska wpisu ministerialnego.

 

Fragment audycji „Zwierzę w eterze”

Foto:Pixabay

 

 

 

 

Zobacz także