Korynna Korwin-Mikke: Korwin rozwalił dom, żeby uratować ptaka
„Co ciekawe, tata ratował też ptaki. Całkiem niedawno przerwał prezydium partii Korwin, bo dostał wiadomość, że ptak wpadł do komina. To chyba była sroka. Tata rozebrał pół komina, żeby uratować to biedactwo” – mówi w rozmowie z „Na Psi Temat” Korynna Korwin-Mikke, córka znanego polityka, Janusza Korwin-Mikkego.
Nazywać się Korwin-Mikke to chyba przyciąganie łatki kogoś, kto nie jest specjalnie zakochany w zwierzętach. W zeszłym roku Twój tata, Janusz Korwin-Mikke mówił o tym, że jego pies jest wytresowany i nie boi się wystrzałów w sylwestra…
Tata całe życie używa skrótów myślowych wierząc, że ktoś myślący znajdzie się po drugiej stronie jego myśli i nie wyciągnie wniosków tak głupich jak chociażby imputowanie mu niechęci do psów. Chcecie wiedzieć jaki jest Korwin w stosunku do zwierząt? Powiem wam. Tylko czy uwierzycie. Jest pozytywnym świrem. Świrem w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nie umiem zliczyć ile ojciec uratował zwierząt i nie umiem we właściwych proporcjach pokazać jakie miejsce w jego sercu zajmują.
Spróbuj. Może jakieś przykłady?
Muchy miały przerąbane. Znany wam z muszki i wolnego rynku Korwin-Mikke dla mnie był czułym ojcem, który łapał mi muchy po śmietnikach dla mojego pająka. W śmietnikach było łatwiej o muchy, więc ojciec tam na nie polował. Poza muchami, inne stworzonka miały z nim raj.
No więc o taki przykład poproszę, ale ten z muchami też ciekawy.
Tata ratował kawki, jeże i karmił te ostatnie nitką nasączoną mlekiem. Wyobrażacie sobie Korwina karmiącego jeże mleczną nitką? Kiedyś uratował jeża, panią jeżycę, która urodziła małe jeże jadąc z tatą na tylnym siedzeniu.
Czyli litował się nad zwierzętami napotkanymi przy drodze?
Zawsze ratował zwierzęta bezdomne czy potrącone przez samochód. Nawet teraz te wszystkie koty, które ma w domu słynny Korwin, to przecież je przygarnął, a wtedy były w strasznym stanie, zabiedzone i głodne. Co ciekawe, tata ratował też ptaki. Całkiem niedawno przerwał prezydium partii Korwin, bo dostał wiadomość, że ptak wpadł do komina. To chyba była sroka. Tata rozebrał pół komina, żeby uratować to biedactwo. Rodzice ptaka siedzieli dwa dni przy kominie i darli się nawołując swojego malucha. Potem tata nakarmił uratowanego ptaka, a ten poleciał do rodziców. Po tym wypuszczeniu i rozbiórce komina zostały zdjęcia ojca czarnego jak kominiarz, a na filmie uwieczniono moment wypuszczenia ptaszka.
Janusz Korwin-Mikke i ptaki. Kto by pomyślał?
A i owszem. Jeszcze bardziej koty. Kiedyś tata wlazł na drabinę jak ściągał drącego się obcego kota, który bał się zejść. Wtedy się udało… Udało się też uratować Gacka, który utknął brzuchem w uchylonym oknie (typowa dziś kocia śmierć). Odi to zauważył, obudził Ojca i o trzeciej nad ranem pojechali do weterynarza. Gacek przeżył. Koty to zresztą stały refren w jego życiu. Kiedyś jedna kobieta z kręgu znajomych chciała pozbyć się lub uśpić bardzo starego kota. Był w strasznym stanie i miał polepione dredy. Tata go zabrał, bo Korwin uważa, że szczególnie starym zwierzętom należy się spokój i dobre warunki. Ogolił tę kulę sierści, bo to był perski kot i okazało się, że kot ma siną skórę i żebra na wierzchu. Tata go podkarmił i kot dożył u niego końca swoich dni.
A jednak to historia z sylwestrowym psem przeszła do historii w biografii Korwina-Mikke.
I dobrze. Tata pewnie się cieszy. Nigdy nie robił na nim wielkiego wrażenia hejt i puste medialne newsy o nim. Po dosłownie 10 minutach oswajania z hukiem (przy pomocy kiełbasy…) Odi wręcz uwielbia strzały i trzeba go pilnować, by nie wlazł do kominka, gdy drewno strzela… A co do psów, Odi często siedzi przy stole. Ma swój talerz i może jeść to, co się mu położy, ale nie może podkradać z innych talerzy i musi czekać aż wszyscy zaczną jeść. Co dotyczy i kotów…
Mocny obrazek. Prozwierzęca inklinacja połączona z etykietą tradycyjną; z savoir-vivre przy stole. A Ty i Twój piesek?
Nasza suczyca, bo tak ją nazywamy w rodzinie, to jest nasz mały skarb. To nasz przyjaciel. I ja i mój mąż ją uwielbiamy. Osobiście na co dzień pracuję z politykami. Mąż z kolei jest wicestarostą świdnickim. Kiedy jednak wracamy do domu, tam królowa jest tylko jedna. Suczyca. Tak to wygląda w rodzinie od środka. Inaczej niż czasami w kolorowych mediach. Psy czy zwierzęta w naszym życiu to miłość zaszczepiona nam od dziecka. Tata kupił mi psa, gdy się tylko urodziłam, bo uważał, że dzieci lepiej się chowają z psami niż bez nich. Kupił też psa mojemu przyrodniemu rodzeństwu. Te dwa psy tak się zżyły, że gdy jeden był chory to drugi położył się obok i razem zdechły. Korwin strasznie to przeżył, bo cały czas czuwał przy chorym psie, a drugiego odpychał, by dał suni spokojnie odejść, a jednak zmarły razem. Raz też odmówił wywiadu dziennikarzowi, gdy dowiedział się od weterynarza, że jego 9-letni pies ma raka i trzeba go natychmiast uśpić, bo cierpi. Więc ojciec zostawił wtedy wszystko, odwołał wywiady, spotkania, by być z Xarcią, gdy ta będzie odchodzić.
Czy widzę łzę?
Rozczuliłam się trochę, bo wychowałam się z tymi pieskami i były częścią rodziny.
Rozmawiał Robert Wyrostkiewicz, dziennikarz magazynu „Na Psi Temat”
Wywiad z grudniowego numerze pisma „Na Psi Temat”
fot. Lidia Osińska (1-2), zdjęcia JKM (arch. KKM)