Od 30 lat zajmuję się psami rasowymi. Jesteśmy drugą siłą kynologiczną w Polsce. Wiele jeszcze przed nami…
Jako pierwsi stworzyliśmy wewnętrzną instytucję, komórkę zajmującą się niezapowiedzianymi kontrolami. To nie tylko daje nam obraz hodowli, pomaga wyróżniać doskonałych hodowców, ale także w ten sposób eliminujemy osoby, które nie powinny się zajmować hodowlą psów – mówi Piotr Kłosiński, prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego i wiceprezes World Kennel Union.
Nie obrazisz się jak powiem, że jesteś już kynologicznym weteranem?
Czas płynie, ale wciąż czuję się nastolatkiem, który odkrywa tajemnice świata, także tego psiego, kynologicznego. Hodowla psów rasowych, posiadanie dobrego planu hodowlanego, to obowiązek codziennej nauki. To odkrywanie genetyki, behawiorystki, a także dokonywanie codziennych małych obserwacji, które zawsze, ale to zawsze musi uzupełniać pasja i intuicja hodowlana. To coś, czego nie da się nauczyć ani kupić. Tak, moja historia z psami rasowymi zaczęła się w 1992 roku, czyli trwa już prawie 30 lat. Trzy dekady doświadczeń, z których korzystam każdego dnia. Po setkach wystaw i szkoleń, kiedy jeszcze byłem zrzeszony w Związku Kynologicznym w Polsce, już w 2010 roku zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie hodowców, którzy mieli ambicje większe niż ZKwP i którzy nie mogli pogodzić się z siermiężnością Związku, zapewne wyniesioną jeszcze z czasów i z przyzwyczajeń z PRL, kiedy Związek był monopolistą.
Co miało Was odróżniać?
Na początku nowej fali kynologicznej w Polsce, w latach 90., widzieliśmy dużo dynamiki, pomysłów, inicjatyw oddolnych, ale jeszcze cały czas dość kanapowych. Dopiero w XXI wieku powstały całe środowiska, struktury. My z kolei kropkę nad i postawiliśmy w 2011 roku, kiedy powołaliśmy do życia organizację z wizją, gdzie priorytetem był dla nas hodowca, właściciel i jego hodowla. Mieliśmy na uwadze przede wszystkim równe traktowanie członków, z czym w ZKwP bywało różnie. A więc w 2011 roku z 30. osobami stworzyliśmy ZWKIPR (na wzór innych organizacji takich jak PKPR, KMOS czy ZHPR). Stowarzyszenie Właścicieli Kotów i Psów Rasowych jest do dzisiaj jedną z najprężniejszych organizacji kynologicznych w Polsce. Niestety, wiele stowarzyszeń zwykłych tworzy podobne do naszej nazwy wprowadzając w błąd osoby postronne. Niestety, prawnie jesteśmy tutaj bezsilni. Oszustów nie brakuje.
Udało się stworzyć alternatywę dla ZKwP?
To był czas ciężkiej pracy, tworzenie systemów, regulaminów i całej reszty ważnych dla działania organizacji struktur. Przyszedł nieszczęsny 2012 rok i zmiany w Ustawie o ochronie zwierząt i rozpoczęło się wyzwanie dotyczące nowych rejestracji. Przypomnę że jako pierwsi, już w 2012 roku przeprowadzaliśmy niezapowiedziane kontrole w hodowlach i stworzyliśmy inspektorat kontrolny. To warte jest podkreślenia, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Jako pierwsi stworzyliśmy wewnętrzną instytucję, komórkę zajmującą się niezapowiedzianymi kontrolami. To nie tylko daje nam obraz hodowli, pomaga wyróżniać doskonałych hodowców, ale także w ten sposób eliminujemy osoby, które nie powinny się zajmować hodowlą psów. I tak doszliśmy do 2014 roku, gdzie w naszych głowach powstał pomysł połączenia dobrych organizacji pod jedną flagą. Dodam że już SWKIPR była członkiem World Kennel Union, a wcale nie było łatwo wejść do tego elitarnego grona, chociaż z drugiej strony bardzo szybko zobaczyliśmy te same cele. Jednym z nich było zdrowie zwierząt, powrót do tego co było dawniej, bo niestety modowość i miniaturyzacja doprowadziły w wielu rasach do tak olbrzymich zmian, że jeszcze lata pracy przed nami. Dzisiaj działamy prężnie jako Polska w międzynarodowych strukturach World Kennel Union, której to organizacji mam zaszczyt być wiceprezesem. Tu nie mogę zapomnieć o roli Igora Sulimova, prezesa WKU, który jak mało kto, zrobił naprawdę wiele w obszarze ustaleń wzorców ras, które często poddawane są degrengoladzie przez hodowców. Co ciekawe, wiele ras niszczonych jest obecnie głównie na zachodzie Europy. W dużej mierze odpowiada za to moda i brak wiedzy.
Udało się zbudować tę jedną flagę, wspólny szyld?
W 100 procentach! W 2015 powstało Polskie Porozumienie Kynologiczne, w skład którego w ramach wspólnej wizji weszło wiele organizacji kynologicznych o wysokich standardach hodowlanych. Wielu też musieliśmy podziękować. Jednak zawsze stoimy przed wyborem, albo jakoś albo ilość. Pomimo to zbudowaliśmy elitarną grupę i dzisiaj bez wątpienia mamy doskonale rozpoznawalną marką kynologiczną.
Co Was odróżnia?
Traktujemy hodowców jak partnerów. Jak przyjaciół. Jak rodzinę. To coś, czego nie ujmą żadne regulaminy. Oczywiście mamy w praktyce działania, które są dla nas priorytetowe, takie jak oczywiście chipowanie psów, niezapowiedziane kontrole w hodowlach PPK, współpraca z placówkami naukowymi w zakresie genetyki psów, wykonywanie badań genetycznych, z czego co roku korzysta coraz więcej naszych hodowców genetyka i szkolenia oraz wystawy, których organizujemy coraz więcej. Te ostatnie są tak dużą atrakcją dla samorządów, że dostajemy wciąż nowe prośby o organizację wystaw w całej Polsce. Policzyliśmy też szable. Wiemy, że obecnie pod kątem licznych członków jesteśmy drugą co do wielkości organizacją kynologiczną w kraju. A dodam, że w kolejce do nas czekają kolejne organizacje.
Wystawy to najważniejsza działalność w terenie?
Wystawy i szkolenia, np. dla naszych sędziów kynologicznych, międzynarodowych, krajowych oraz ich asystentów. To także szkolenia dla osób uprawnionych do przeprowadzania niezapowiedzianych kontroli w hodowlach. Ale nie tylko. Wspieramy m.in. Fundację Mam Marzenie czy setki inicjatyw charytatywnym. To są chwile dla nas. Łzy, emocje. I bez wątpienia powiem jedno, więcej otrzymujemy niż dajemy, kiedy dajemy… Każdy darczyńca wie doskonale, że wzruszenie dziecka daje nam tak potężną siłę, że to chyba głównie my jesteśmy beneficjentami, wbrew pozorom. Nasi hodowcy działają też na rzecz zmniejszenia zjawiska bezdomności psów. To wszystko też pokazuje mi, że hodowcy to grupa bardzo empatycznych zapaleńców, która choć hoduje psy rasowe to nie zapomina o kundelkach czy psach bezdomnych.
Jakie plany na przyszłość?
Plany o których mówimy od lat to stworzenie odpowiedniego programu walki z bezdomnością zwierząt, certyfikacja organizacji i normalność, bo teraz każdy wyrzucony hodowca (także z PPK) za chwilę tworzy nowy twór, który z kynologią nie ma nic wspólnego. Mówiąc wprost, w Polsce jest masę pseudo organizacji, które istnieją tylko dla pieniędzy, a psy, które tam się sprzedaje, pozbawione są nie tylko dobrostanu, ale często jakichkolwiek zgodności z wzorcem ras. Dochodzi nawet do tego, że mikst dwóch różnych ras albo i większej ilości, czyli kundelki, sprzedawane są jako „rasowe hybrydy” i nie jest to bynajmniej wynikiem kynologicznych obserwacji, ale opakowywania wszystkiego w kynologię, byle sztymowało na kontach bankowych. Z tym trzeba skończyć. I to zadanie dla nas, dla ZKwP i kilku poważnych organizacji kynologicznych, które ponad podziałami muszą się za ten problem zabrać. Stąd nasz postulat certyfikacji organizacji kynologicznych. Potrzebna jest tutaj inicjatywa tzw. góry. Najlepiej ministerstwa rolnictwa. A w kynoloigii potrzebne są standardy, nowe, wysokie, np. dotyczące obowiązkowych badań genetycznych i stworzenie bazy genetycznej, zarówno dla psów jak i kotów rasowych. W tej sprawie mówiliśmy ostatnio na EXPO w Dubaju, ale o tym opowiem szerzej przy innej okazji na łamach „Na Psi Temat”, którego PPK jest Wydawcą.
Rozmawiała Daria Wichlińska
fot. Robert Pastryk Fotografia