Sterylizujmy, kastrujmy i edukujmy. Polskie Porozumienie Kynologiczne ma pomysł

 Sterylizujmy, kastrujmy i edukujmy. Polskie Porozumienie Kynologiczne ma pomysł

Przez obligatoryjną kastrację i sterylizację pozbyto się problemu bezdomności zwierząt w wielu krajach. U nas też tak może być – powiedział w rozmowie z nami prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego Piotr Kłosiński. Twierdzi on, że tworzenie i utrzymywanie schronisk nie pomaga w walce z bezdomnością zwierząt. W zamian proponuje zupełnie inne, sprawdzone w innych krajach, rozwiązania, które powinny zostać uregulowane ustawowo.

Proszę powiedzieć, panie prezesie, czy politycy wykazują zainteresowanie uregulowaniem sprawy bezdomności zwierząt? Czy to jest tylko taki teoretyczny problem? Jak Pan to widzi?

Piotr Kłosiński, prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego: Zainteresowanie budzi się w momencie kampanii wyborczej. Wiozą wtedy karmę do schroniska, kupią np. dwa worki. I tyle. Na palcach jednej ręki mógłbym wyliczyć polityków z prawej czy z lewej strony, którzy w ogóle rozumieją ten problem i chcieliby się zaangażować w jakieś przedsięwzięcia czy rozwiązania systemowe. Nam jest potrzebna ustawa o zapobieganiu bezdomności zwierząt. W tej ustawie musi znaleźć się kilka ważnych kwestii. Ja akurat nie jestem od tego specjalistą. Kilka lat temu zaciekawiła mnie jedna osoba, Beata Krupianik. Byliśmy w senacie na spotkaniu, gdzie członkowie organizacji prozwierzęcych bili pianę i zastanawiali się, jak budować jeszcze większe schroniska. A ona jedna wyszła i powiedziała: „Słuchajcie, po co budować? Sterylizujmy zwierzęta, kastrujmy, wyedukujmy i nie będziemy mieć problemu bezdomności”. I nagle trzy proste rzeczy, które trzeba zrobić, rozwiązują problem. Tylko okazało się, że to jednak nie są trzy proste rzeczy.

Piotr Kłosiński – prezes PPK

Dlaczego w praktyce nie jest to takie proste?

Boksujemy się bardzo mocno z lobby, które pompuje sobie rocznie 250-280 mln zł. To są olbrzymie pieniądze. Ludzie myślą, że schronisko chroni. Nie, nie, absolutnie, schronisko jest miejscem, gdzie tylko przetrzymuje się zwierzęta. Jakie jest rozwiązanie? Napisanie nowej ustawy, żeby nie mieszać w UOOZ (ustawa o ochronie zwierząt – przyp. red.). Tego się wszyscy politycy boją, i ci z prawej, i ci z lewej. Ale nie chcę mieszać w tej nieszczęsnej ustawie o ochronie zwierząt. Uważam, że ostatnie potknięcie, jeżeli chodzi o piątkę, już dało dowód na to, że politycy nie mają tyle siły, żeby podczas procedowania nie lobbować na wszystkim. Zaczną więc od tego, że ubój rytualny ma zniknąć, futerka mają zniknąć, wszystko ma zniknąć, bo niestety lobby ma dość dużą siłę. Tu trzeba więc napisać prostą, krótką ustawę dotyczącą zapobiegania bezdomności.

Jak pana zdaniem powinna wyglądać taka ustawa?

W ustawie muszą znaleźć się trzy kwestie. Musi być obowiązkowa kastracja i sterylizacja zwierząt hodowlanych pod groźbą kary finansowej, corocznej dla właściciela. Ten może nie wysterylizować, ale wtedy musi np. zapłacić 5 tys. zł kary. Przy okazji, ograniczając populację zwierząt rasowych, minimalizujemy populację zwierząt nierasowych, które mamy przy domach, w schroniskach i w wielu innych miejscach. Jeżeli je wysterylizujemy i wykastrujemy, one się po prostu na nowo nie rozmnożą. To tak proste, nie wiem, kto tego nie mógł zrozumieć. Myślę, że w części tych organizacji po prostu ktoś nie chce tego zrozumieć.

Kastracja i sterylizacja wymagają sporych nakładów finansowych, szczególnie jeśli mówimy o zwierzętach bezdomnych. Jak można rozwiązać ten problem?

Jak to się mówi, sztuką jest gonić króliczka, a nie go złapać. Ale jeśli mówimy o pewnych rozwiązaniach, to uważam, że jednak trzeba go złapać. I to był następny pomysł: stworzenie funduszu do walki z bezdomnością zwierząt, na który łożyliby hodowcy psów i kotów. W grę wchodziłyby drobne sumy, ale przy tak dużej populacji zwierząt te drobne sumy naprawdę mogłyby zrobić kawał dobrej roboty. Te pieniądze zostałyby przeznaczone tylko i wyłącznie na czipowanie, sterylizację i kastrację, a nie np. na wybudowanie schroniska, bo nam następne schroniska są niepotrzebne. Proste i genialne.

Mógłby pan rozwinąć temat sterylizacji, kastracji i czipowania? Dlaczego warto inwestować w te rozwiązania?

Po pierwsze, nie musimy zaostrzać procedury hodowlanej, tylko zająć się genetyką. Wystarczy wyeliminować część zwierząt hodowlanych i później dopiero umiejętnie rozmnażać. W przypadku zwierząt niehodowlanych wygląda to troszeczkę inaczej. Problem jest taki, że ludzie często nie rozumieją idei sterylizacji. Przez obligatoryjną kastrację i sterylizację pozbyto się problemu bezdomności zwierząt w wielu krajach np. w Belgii, Szwecji, Holandii. U nich nie znajdzie się psa bezpańskiego. U nas też tak może być, jeżeli je oznaczymy i zarejestrujemy. W przypadku identyfikacji, będziemy znać właściciela, więc ten nie odważy się wyrzucić psa. Jeśli go znajdziemy, to będziemy wiedzieć, czyj jest. Bardzo ważne jest również faktyczne karanie, a nie tylko mówienie o tym. Taki człowiek, który będzie chciał wyrzucić stworzenie, musi wiedzieć, że nie jest anonimowy i poniesie poważne konsekwencje, najlepiej finansowe. Straszeniem karami pozbawienia wolności nawet za znęcanie się nic nie osiągniemy. Co z tego, że za znęcanie grozi np. 10 lat więzienia, skoro sędziowie tego nie orzekają? Najdotkliwiej boli kara finansowa.

Chciałabym jeszcze zapytać o horyzont czasowy. Wspominał pan prezes o innych krajach. Czy wiemy, ile czasu zajęła tam implementacja tych przepisów?

Niestety, potrzeba około 5-10 lat, żeby problem całkiem przestał istnieć lub był na etapie marginalnym. W Polsce niestety różnym organizacjom nie jest to na rękę. Nie chcą się pozbyć tego problemu, bo zarabiają na nim. Przykładem są choćby zbiórki na porzucone, bezdomne zwierzęta. Ale oczywiście jest gro organizacji, które na tym nie zarabiają i uważają jak my, że trzeba wdrożyć rozwiązania systemowe. My postawiliśmy sobie za cel 10 lat, licząc od wprowadzenia, łącznie z powołaniem wspomnianego funduszu. Może nie da się go powołać ministerialnie, ale wtedy powoła go Polska Rada Kynologiczna. Wówczas przy odpowiednim budżecie jesteśmy w stanie ten problem populacyjny rozwiązać w ciągu 5 lat.

Czy finanse są jedyną przeszkodą dla kastracji i sterylizacji? A co z niską świadomością wśród właścicieli zwierząt?

Kluczowa jest wczesna edukacja dzieci, nawet od etapu przedszkola. Na razie nikt ich tego nie uczy. Natomiast rośnie świadomość na wsiach. Wydawałoby się, że tam nie przywiązuje się do tego uwagi, a jednak u sołtysów czy wójtów jest zapisanych kilkanaście lub kilkadziesiąt osób w kolejce, żeby z dofinansowaniem wykastrować swojego psa. To cieszy.

Kolejną bardzo ważną kwestią jest czipowanie i stworzenie rejestru. Aktualnie w Polsce istnieją dwie takie duże bazy, to jest Safe Animal i Identyfikacja. Obie wstępnie wyraziły chęć przekazania do ministerstwa zgromadzonych już danych. To bardzo ważna część problemu bezdomności zwierząt. Ja nie jestem ekspertem, cały czas jeszcze się uczę, ale cieszę się bardzo, że spotkałem na swojej drodze odpowiednich ludzi, którzy zjedli na tym zęby i chcą rozwiązać problem.

Związek kynologiczny raczej nie kojarzy się z bezdomnością zwierząt, prawda?

Tak, to jest niebywałe. Oni chcą uciec od tematu. Uważają, że to nie są ich psy, bo nie są rasowe, To jest największy możliwy strzał w kolano, bo jeśli kochamy psy, to kochajmy je wszystkie. Oczywiście dzielmy je na rasowe i nie, na białe, czarne, małe i duże, ale dbajmy o populację wszystkich. Uciekanie od tego jest słabym chwytem marketingowym. Wszystkie organizacje powinny mówić jednym głosem, wtedy nasza skuteczność byłaby większa.

Bardzo fajnym pomysłem są składki, które zdecydowaliście się państwo przeznaczyć na walkę z bezdomnością. Nie słyszałam jeszcze o takiej inicjatywie.

Mało tego, 15 września wchodzi taka aplikacja „Zdrowe Rasowe”. To aplikacja na telefon, która ma edukować i dorosłych, i dzieci. Powstała też koalicja do zwalczania bezdomności zwierząt, znajdują się tam m.in. Safe Animal i Polska Rada Kynologiczna. Jest wiele organizacji, które posiadają wspólny cel. I tu nie chodzi o pieniądze, bo trzeba wydać, żeby móc coś zrobić. Zarzucano nam, że chcemy zarabiać kasę, ale to nie jest tak do końca, bo my wiele rzeczy musimy zrobić, wiele pieniędzy włożyć najpierw, żeby móc hodować zdrowe zwierzęta.

Rozmawiała red. Agnieszka Włodarczyk

Fot. Pixabay.com

Zobacz także