Prezes PPK: monopol ZKwP to przeżytek
Rozmowa z prezesem PPK Piotrem Kłosińskim o konieczności ciągłych zmian i otwartości na współpracę z hodowcami.
Przez lata był Pan członkiem Związku Kynologicznego w Polsce, aż przyszedł czas na podjęcie decyzji o rezygnacji z członkostwa i podążenie inną drogą. To była spontaniczna decyzja?
Związek Kynologiczny w Polsce to najstarsza tego rodzaju instytucja w naszym kraju. Przez wiele lat swojej aktywności w ZKwP widziałem piętrzące się problemy, które były do rozwiązania, a jednak pozostawały nierozwiązane. Dotyczyły one anachronicznej struktury, braku centralnej bazy danych Związku, a efektem tego był całkowity brak kontroli nad tym, co działo się nie tylko w poszczególnych oddziałach, ale w hodowlach związanych z organizacją. Nie mogłem także przeboleć faktu, że Związek i hodowcy nie byli w stosunkach partnerskich. Prym wiodła zinstytucjonalizowana struktura centralnych i lokalnych władz, odgórnie podporządkowująca sobie hodowców. Rodziło to swoisty impas i brak możliwości realnego wpływu członków Związku na realizowaną politykę. Co za tym idzie, wszystko stało w miejscu i nie dało się zrobić żadnego kroku w przód. Decyzja dojrzewała we mnie dość długi czas. Nie były to zresztą tylko moje odczucia. W 2010 r. ZKwP opuściła znaczna grupa członków.
Dlaczego tak ważna była zmiana polityki?
Jak już wspomniałem, po wielu latach członkostwa nie mogłem się pogodzić z faktem, że to nie Związek powstał dla hodowców, tylko hodowcy mieli służyć celom Związku. Jak w takiej sytuacji mądrze realizować cele statutowe, odpowiadać na realne problemy hodowców, edukować, działać w kierunku zmian legislacyjnych? Rozrost władz ZKwP, spowodował wszędobylskie kolesiostwo. Raziły z daleka nieprawidłowości, nierzetelna ocena wystaw, brak poparcia dla badań genetycznych, co w hodowlach powinno być standardem, majstrowanie przy wyborach władz oddziałowych i obsadzanie na stanowiskach świętych krów, które wykorzystywały swoją pozycję chyba tylko i wyłącznie do leczenia własnych kompleksów. Ta betonowość zablokowała szanse na zmianę toru i reagowanie na bieżące potrzeby, sparaliżowała organizację.
Związek Właścicieli Kotów i Psów Rasowych był odpowiedzią na te bolączki?
Związek Właścicieli Kotów i Psów Rasowych powstał oficjalnie w 2011 r. Po masowym odejściu z ZKwP postanowiliśmy utworzyć organizację działającą niezależnie. Podstawą w naszej działalności było zrównanie stosunków hodowca – organizacja. To nie hodowcy są dla organizacji, to organizacja jest dla hodowców. Priorytetem było przecież wzajemne wsparcie i współdziałanie w celu wypracowania optymalnych rozwiązań w każdym możliwym zakresie. Z założenia nie chcieliśmy konkurować ze Związkiem Kynologicznym w Polsce. Mieliśmy inne wizje, inne podejście, zupełnie różne metody działania, ukierunkowani byliśmy na merytoryczne, prawne i systemowe rozwiązania problemów i bolączek. Związek Właścicieli Kotów i Psów Rasowych w 2012 r. przekształcił się po zmianie ustawy w Stowarzyszenie Właścicieli Kotów i Psów Rasowych. W 2015 r. pod patronatem World Kennel Union wiele grup hodowców oderwanych od ZKwP wraz ze Stowarzyszeniem połączyły siły i tak powstało Polskie Porozumienie Kynologiczne.
Wiceprezes PPK Ewa Pietralik z prezesem PPK Piotrem Kłosińskim
Jest Pan prezesem Polskiego Porozumienia Kynologicznego, w lutym bieżącego roku utworzona została Polska Rada Kynologiczno-Felinologiczna, na której czele również Pan stanął. Widać w tym wszystkim dużo pozytywnej energii, pomysłów i chęci do działania.
Nie nadszedł jeszcze czas na odpoczynek, wciąż jest mnóstwo rzeczy do ogarnięcia i problemów do rozwiązania, chociaż nieustająco działamy! Musimy zadbać o zmiany legislacyjne, które są podstawą porządkowania naszych spraw. W przeszłości było wiele przykładów źle napisanych ustaw, pomijając piątkę dla zwierząt, na przykład ta z 2012, kiedy ZKwP przeforsowała bzdurny i niekonsultowany z wieloma organizacjami przepis, ułatwiający prowadzenie hodowli. Każdy, kto tylko zarejestrował hodowlę, mógł wprowadzać do obrotu zwierzęta. Przypominam, że ZKwP w tym czasie, będący organizacją zrzeszającą hodowców, nadal nie posiadał centralnej bazy danych o hodowlach, nie było mowy o badaniach genetycznych zwierząt, czyli o kontroli nad ich zdrowiem. Od wielu już lat zabiegamy o to, by badania genetyczne dla zwierząt rasowych były koniecznością, bo zależy nam na ich zdrowiu. Prowadzimy naszą centralną bazę danych hodowców od 2011 r. Przez cały czas organizujemy wystawy, działamy na rzecz edukacji dzieci, społeczeństwa, hodowców, wydajemy periodyk „Na Psi Temat”. Powołaliśmy dyżury eksperckie. W ostatnim czasie przeszkoliliśmy ponad tysiąc hodowców psów rasowych. Od lutego stanąłem na czele Polskiej Rady Kynologiczno-Felinologicznej, która przekształciła się z Polskiej Rady Kynologicznej. Kluczowe są dla nas prace nad projektami „Certyfikacji organizacji” i „Funduszu ds. zapobiegania bezdomności” oraz podnoszenie jakości hodowli poprzez zwiększenie wymogów dotyczących obowiązków spoczywających na hodowcach: wykonywania badań genetycznych i zdrowotnych zwierząt. Skupić się chcemy również na promocji ras polskich i pierwotnych. Trzeba także naprawić błędy, do których doprowadziły lata nacisków i lobbowania jak miniaturyzacja ras, utrata cech, dla których rasy zostały stworzone czy próby ręcznego sterowania prawdziwością lub nieprawdziwością rasy. Najlepszym przykładem takiego bezsensownego działania była „nierasowość” długowłosych owczarków niemieckich postulowana przez ZKwP, którą na szczęście, dzięki zaangażowaniu Związku Owczarka Niemieckiego Długowłosego, udało się po latach odkręcić. Nasze działania na arenie międzynarodowej u boku World Kennel Union wiążą się z powrotem do dawnego wyglądu ras. Kolejną istotną sprawą jest z naszego punktu widzenia propagowanie informacji o ubezpieczeniach zwierząt, w tym zwierząt nierasowych. Na rynku pojawiły się wreszcie długo wyczekiwane oferty ubezpieczeń, przy których konstruowaniu braliśmy udział. Pakiety te mają stanowić realną pomoc dla zwierząt i ich właścicieli, w odróżnieniu od istniejących ubezpieczeń, charakteryzujących się przede wszystkim długą listą wyłączeń i stanowiących opcję dodatkową przy okazji ubezpieczenia mienia. Podstawową cechą wyróżniającą te ubezpieczenia jest podmiotowe, nie rzeczowe, podejście do naszych braci mniejszych, co przekłada się na zupełnie inny level oferowanej pomocy. Priorytetem jest dla nas także wspieranie projektów takich jak „Kastrujemy Bezdomność” i oczywiście „Zdrowe Rasowe”.
Lista działań jest długa.
To prawda, ale jesteśmy przekonani o słuszności podejmowanych przez nas inicjatyw, a każdy sukces dodaje nam skrzydeł. Idziemy do przodu, bo mądre zmiany to jedyna słuszna droga!
foto: archiwum własne PK